Będąc przez 7 dni w Polsce swój czas poświęciłam w większości mojej księgarni. Codziennie do popołudnia podpisywałam książki, pakowałam, wysyłałam…
Dostałam od męża taki symboliczny prezent – pióro do podpisywania książek. Niestety wypisało się już po 4 dniach 🙂 Nie sądziłam że aż tyle książek przyjdzie mi podpisać. Początkowo próbowałam każdemu napisać coś innego… od serca. Niestety po trzydziestym wpisie nie miałam już pomysłów i książki w większości mają podobne dedykacje. Choć starałam się bardzo każdemu choć z dwa słowa inaczej. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
W weekend pod koniec maja odbyło się, zorganizowne przez Grajewskie Centrum Kultury, spotkanie autorskie ze mną w moim rodzinnym mieście Grajewie. To niesamowite uczucie poczuć tę więź z ludźmi z małego miasteczka, w którym się wychowałam.
Była taka wyluzowana atmosfera.. były rozmowy nie tylko o książce i życiu ale też o kotletach, kapuście i nazwisku mego taty 🙂 Potem podpisywałam książki, ściskałam ludzi… Był śmiech, łzy i kawa.
Ktoś ze znajomych zadał mi, w trakcie tego pobytu w Polsce, pytanie czy dla 30 czy 40 osób opłaca mi się jechać na spotkanie do Warszawy czy tym bardziej Krakowa (cała Polska do przejechania).
Opłaca w sensie finansowym – nie. Ale w sensie krążących we mnie i moich gościach emocji… TAK! Jak najbardziej się opłaca.
Niektórzy ludzie, z którymi spotkam się w czerwcu byli ze mną od początku istnienia bloga. Wtedy gdyby pisałam inaczej niż dziś. W momentach ciężkich i tych wielkich. Gdy odchodził mi ktoś i kiedyś kogoś przybywało. Będą też pewnie ludzie nowi, którzy chcą mnie bliżej poznać.
Takie spotkania są potrzebne. To takie trochę dopełnienie moich książek i bloga.
Czytelnik to część tego co robię. Ogromnie ważna część. Zostawi komentarz na blogu, zauważy błąd ortograficzny i szybko mnie powiadomi na facebooku, podpowie, wyrazi swoje zdanie. Czasem pod blogowymi postami powstają tak wyjątkowe wpisy złożone z komentarzy czytelników, że nie sposób nie być wdzięcznym za wkładane piękno w ten blog.
Na codzień spędzam życie poza granicami Polski i momencie kiedy jestem w tym kraju mam wrażenie że jestem tak blisko Was, że nie może być już bliżej i trzeba tę okazję wykorzystać. Stąd te spotkania. Mam sposobność Was poznać i sprawia mi to ogromną przyjemność.
W Grajewie na spotkaniu nie było aż tak dużo ludzi. Ale Ci którzy przyszli w zupełności mi wystarczyli. Nie jestem łasa na publiczność. Jestem natomiast łasa na wrażliwość drugiego człowieka. I na mądrość równie bardzo.
Spotkałam tam kobietę, która miała dziesiątki pytań i opowieści. Przyszła bo był plakat gdzieś na mieście. Nie znała mnie. Wychodząc była szczęśliwa. Kupiła książki i upierała się by mnie zgłosić gdzieś tam do jakiejś nagrody 🙂 🙂 Była dziewczyna, która siedziała cichutko, nic nie mówiła… a potem okazało się że to Ona.. dziewczyna którą obserwuję na instagramie. Nie poznałam jej.
Były dwie koleżanki z Liceum. Trochę śmieszna historia bo jedna przyszła i mówi do drugiej coś w rodzaju: Aaaa przyszłam zobaczyć co to, kto to.. A ta druga: Anka, Ty chyba żartujesz?! Przecież to nasza Iwona!
Na zdjęciu na plakacie mnie nie poznała, na żywo mnie nie poznała… jak potem się uściskałyśmy to sił brakowało.
I żona mojego byłego chłopaka była i ich córka. I mama drugiego byłego chłopaka. Nauczycielka moja z polskiego z liceum. Piękna jak zawsze. Cudowna.
I inna nauczycielka, której nie znałam a która mówiła, że jak jest wpis u mnie na blogu to czeka w emocjach aż będzie mogła przeczytać.
No przecież to człowiek aż ledwo te emocje mógł udźwignąć! A jeszcze w dodatku ja nie bardzo umiem przyjmować wielkie słowa o mnie. Zawsze czuję się zbyt mała na takie…
Ale cudowne było to, że ten wieczór był nie tylko o mnie. On był luźnym spotkaniem, na którym każdy mógł coś opowiedzieć.
Zaproszenie na gołąbki dostałam nawet 🙂 i prezenty takie prosto z serca. Medal z Sienkiewiczem nawet.
Tych kilka zdjęć wybrałam żeby wam pokazać. To zdjęcia w większości z telefonu więc jakość nie jest idealna. Robiła je moja trzynastoletnia bratanica Oliwia 🙂
To wy sobie oglądajcie a ja lecę ogarniać dom. Mam tu istny armagedon!
Aaa zapomniałabym. Spotkanie w Białymstoku nie odbyło się. Przede wszystkim dlatego, że nie zgłosiło się wiele osób. Jeżeli ktoś z Białegostoku chciałby się ze mną spotkać proszę pisać maila iwona@onamasile.com o tytule białystok. Spotkamy się najwyżej w małym gronie gdzieś na kawę 🙂 26 czerwca.
9 komentarzy
I ja tam byłam, wzruszałam się i słuchałam, kawę z Iwoną piłam i książkę Jej w ręku trzymałam i już tam do niej tęskniłam…
Ach Jwonko, to było dla mnie wielkie przeżycie, długo oczekiwane i nieprawdopodobne! Teraz będę Cię czytać i oglądać z jeszcze mocniej bijącym sercem – Ola
Dziękuję jeszcze raz za swietne spotkanie w Grajewie
😘😘😘 cała przyjemność po mojej stronie :))
I dlatego tak czekam na ten Kraków.. na te emocje, pełne wzruszeń, na tę iskierkę niepewności i drżenie serca z radości ❤
Ja też tak czekam! Właśnie w emocjach i z drżącym sercem 🙂
Jej jak zazzdroszcze takiego spotkania…moze kiedyś i mnie uda sie poznać Cię Iwonko na zywo 😘
Przyjedź do Wawy lub Krakowa 🙂 Lub Białegostoku 🙂
Iwonko, wczoraj otrzymałam „Chwilę” i nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo się ucieszyłam. Otwierałam książkę z niepewnością, czy na pewno będzie ta dedykacja… a tu cała strona zapisana!
I tak osobiście: „Dorotko…” I tak mądrze, jak zwykle zresztą, Twoje pismo…
Tak się cieszę, że mam tę książkę, że ją napisałaś 😉 Dziękuję!
🙂 Cieszę się ogromnie że dedykacja i książka się Ci podobają!!
To musi być coś niesamowitego, spotkać tyle osób, które Cię czytają, które Cię lubią i podziwiają 🙂 Może będę w Krakowie 🙂